Zdobyliśmy wulkan El Teide 3718 !!! Tzn. dotarliśmy tylko do 3560 :)
Wspaniała góra, pokryta jęzorami zastygłej lawy. Rozległe żużlowiska przypominają trochę hałdy przy jakiejś koksowni. Znaleźliśmy też otwory z których buchało gorące śmierdzące siarką powietrze. Ponoć wulkan wybucha co ok. 100, a ostatnia erupcja miała miejsce w 1909 r..... :) A najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie trzeba zjeżdżać z wulkanu samochodem. Można wystartować z jego zboczy z łatwych startowisk północnego lub południowego i wylądować na plażach Oceanu Atlantyckiego :)